Małgorzata Dawid
Kilka słów o swojej osobie?
Kocham naturę, kulturę, podróże, pływanie, ludzi, a tańce swingowe gdy tylko je poznałam, pochłonęły mnie bez reszty. Nie przeszkodził mi w tym fakt, że wówczas w Łodzi lindy hopa tańczyła tylko garstka osób, a potańcówkom zdarzało się nie dochodzić do skutku, bo było nas tylko troje. W czerwcu 2018 roku Piotr 'Zielu' Zieliński zaskoczył mnie propozycją rozkręcania swingowej ekipy na własnych zasadach. I tak po pierwszych, tłumnych warsztatach udało nam się stworzyć pełnoprawną szkołę tańców swingowych, która kwitnie do dziś. Od początku działania SPL-a odpowiadałam za wykreowanie, opisanie i ogarnięcie znakomitej większości naszych działań, a także prowadzenie zajęć. W życiu chcę robić to, co kocham i tak staram się żyć.
Jak zaczęła się Twoja przygoda ze swingiem?
Od zawsze stylistyka i szeroko pojęta kultura czasów od lat 20. do 60. XX w. były moim poziomem wrażliwości. Natrafienie na lindy i całą swingową rzeczywistość skazane, więc było na miłość. Po pierwszej potańcówce zatytułowanej “Baby it’s cold outside” moje serce rozgorzało tak, że nie byłam w stanie usnąć przez następną dobę. Pierwszy wyjazd na festiwal - ukochany PoŁóW w Poznaniu obezwładnił mnie ilością pięknie wyglądających, tańczących, uśmiechniętych ludzi. Taneczne flow w sobotę było nie do powstrzymania tak bardzo, że choć byłam w niższej grupie zajęciowej i nie planowałam brania udziału w konkursie - zajęłam w nim 3 miejsce. Moim założeniem było jedynie nie zepsuć tańca mojemu partnerowi, a samo wyzwanie podjęłam tylko po to, żeby móc nie przestawać tańczyć, uspokojona, że nie będę musiała wyjść sama przed wszystkich. Zasady wyjaśniono tak nieprecyzyjnie, że wygraną zrozumiałam dopiero, gdy dostałam nagrodę do ręki.
Jakie style tańczysz?
Przede wszystkim lindy hop, w moim sercu mieszkają również blues i balboa. Romansowałam też z boogie woogie, które mój organizm kocha za muzykę, stylistykę, radość i energię. Jestem otwarta na tańczenie intuicyjne, jeśli muzyka we mnie zarezonuje.
Na co najbardziej stawiasz w tańcu?
Kiedy tańczę, najbardziej stawiam na relację - z partnerem i muzyką. Kiedy uczę najbardziej stawiam na ludzi, z którymi jestem. Najbardziej zależy mi na atmosferze. Chcę, by kursanci czuli się dobrze i mogli się dzięki temu otworzyć.
Ulubiona/najmniej ulubiona figura?
Ulubione: jig walk w parze, dobrze zrobione dipy, figury efektowne w swojej prostocie, zatańczone z pełnym przekonaniem, zmiany dynamiki w tańcu.
Najmniej ulubione: te, w których kontakt z partnerem jest ograniczony.
Największe swingowe marzenie?
Tańczyć, a marzenia zamieniać w plany.
Crush taneczny?
Oleg Mirzianov. Świat jeszcze nie spłonął nad jego talentem i pewnie dopiero szykuje na tę okoliczność odpowiednią czasoprzestrzeń. Niemniej zatańczywszy w życiu z instruktorami światowej klasy, takimi jak Nils Andren i Fredrik Dahlberg, nadal tymi najlepszymi były dwa tańce z Olegiem - moją prywatną kwintesencją Herrang. Pozostałe, oficjalne, taneczne crushe to: Daniel Heedman, Ron Dobrovinsky, Tyler Fullwood, Daniil Nikulin i Maria Filippova oraz z ojczystego podwórka - Agnieszka Pluwak i Konrad Pruśniewski.
Co najbardziej lubisz/czego nie lubisz w tańcu?
Najbardziej lubię się zachwycić. Uwielbiam taniec, jako formę ekspresji i zagrania z muzyką.
Najbardziej nie lubię nie tańczyć.
Najbardziej lubię, kiedy na potańcówce…
... mogę tańczyć z kim, ile i do czego chcę. W idealnym świecie to podziwiani przeze mnie tancerze zapraszają mnie na parkiet, moja stylizacja, samopoczucie i flow są w jak najlepszej formie, nie spływa ze mnie rzeka potu i wszystko wokół jest piękne.
Jakie tempo preferujesz?
Uwielbiam wolne kawałki i gdy muzyka sączy się jak słony gęsty karmel. Choć to charakter, a nie tempo utworu są tym, co przekonuje mnie bardziej.
Co jest charakterystyczne dla Twojego tańca?
Wspominane już nawiązanie relacji z muzyką i partnerem. Oprócz tego, szczerzenie się ze szczęścia, trochę backleadingu i przepadanie bez reszty w slow.